Autorką tekstu jest Ewa (herbatniczek.wordpress.com)
Herbata i mleko? Nie wszystkim to odpowiada i jak mogliśmy ostatnio przeczytać, również wpływa na przyswajalność antyoksydantów. A co stałoby się gdybyśmy herbatę oolong aromatyzowali mlekiem? Zapraszam do krótkiego tekstu na temat dziwnej, lecz smacznej herbaty czyli Milky Oolong.
Czym jest herbata mleczny oolong?
Milk oolong to oolong czyli herbata “pół-fermentowana”. Przygotowując tekst, myślałam sobie: Super! W końcu jakaś niezagmatwana herbata! Myliłam się…
Między innymi na stronie The World of Tea (Unraveling the Mystery of Milky Oolong) oraz w pojedynczych wzmiankach na kilku innych stronach, znalazłam informację o tym, czym kiedyś był mleczny oolong oraz tym czym w większości jest teraz. Okazuje się, że mamy do czynienia z dwoma herbatami nazywanymi “mleczny oolong”. Jedna z nich, nazywana jest Jin Xuan (Złotą lilią), Nai Xiang (Mlecznym oolongiem) lub “czystym” mlecznym oolongiem. Wywodzi się z Tajwanu. Prawdopodobnie wyróżniono tam kultywar, który charakteryzował się mlecznym posmakiem.
Zagraniczne strony poświęcone herbacie (na polskich się z tym nie spotkałam) przytaczają też pewną legendę innej wersji powstania tego oolonga. Według tej legendy, “mleczność” uzyskano w wyniku nagłej zmiany temperatury podczas zbiorów liści.
Kiedyś księżyc zakochał się w przelatującej komecie. Gdy ta zgasła, cierpiący księżyc wydmuchał zimny wiatr i ochłodził wzgórza i doliny. Po zbiorze, ludzie odkryli nowy, mleczny smak herbaty.
Czy ta legenda ma jakieś historyczne udokumentowanie, czy jest tylko wytworem zachodnich sprzedawców? Ciężko mi powiedzieć, jednak tworzy romantyczną otoczkę w sam raz do spróbowania mlecznego oolonga.
Dlaczego powstał aromatyzowany mleczny oolong, czyli druga odsłona herbaty?
“Czysty” mleczny oolong, by uzyskać swój charakterystyczny smak, musi albo być specyficznym kultywarem, albo rosnąć w odpowiednich warunkach klimatycznych, a te nie zawsze sprzyjają. Najprawdopodobniej właśnie dlatego, zaczęto aromatyzować również i inne oolongi mlekiem, przyjmując, że zwykły pijący herbaty i tak się nie zorientuje. W ten sposób, producenci otrzymali produkt pewny i niezależny od pogody, a my możemy cieszyć się mlecznym oolongiem w znacznie szerszej skali.
Obecnie mleczny oolong produkowany jest na Tajwanie oraz w Chinach, głównie w regionie Fuijan i Wuyi. Sprzedawcy przeważnie zaznaczają czy oferują herbatę w wersji aromatyzowanej czy też nie.
Jak powstaje aromatyzowany mleczny oolong?
Poza wszystkimi procesami charakterystycznymi dla produkcji oolongów, ten mleczny, dodatkowo jest poddawany aromatyzowaniu. Jak dokładnie to przebiega nie do końca wiadomo. Mówi się o dwóch możliwościach (po raz kolejny… jaki ten świat herbaty jest skomplikowany!): mało prawdopodobna jest taka, że liście herbaty namacza się w mleku. Druga, najbardziej prawdopodobna mówi o tym, że liście te poddawane są “parowemu aromatyzowaniu” w mieszance wody i mleka lub wody i serwatki. Następnie są ręcznie zwijane.
Czy jest możliwe odróżnienie czystego mlecznego oolonga od aromatyzowanego? Podobno tylko przed zaparzeniem. Gdy powąchamy liście a zapach jest zbyt mleczny i perfumowany, możemy podejrzewać, że mamy herbatę aromatyzowaną. Spotkałam się również z sugestią, że te aromatyzowane, przy wielu parzeniach tracą drastycznie smak mleczny. Można też spróbować sugerować się ceną, jednak z tym różnie bywa.
Jak zaparzać mlecznego oolonga?
Herbatę tę możemy parzyć kilkakrotnie. Do zaparzenia używamy wody między 90 a 95 stopni w ilości łyżeczka na filiżankę. Gdy parzymy w filiżance, czas parzenia to od 3 do 5 minut. Mleczny oolong doskonale sprawdzi się także przy parzeniu Gong-fu Cha.
Kolor naparu jest jasno żółty, zapach herbaty śmietankowo- mleczny. W smaku jest bardzo łagodną herbatą, jedwabistą, w której da się wyczuć ten specyficzny smak mleka, a niekiedy też kwiatów (chociaż poczęstowany współtowarzysz parzenia stwierdził, że na pierwszym miejscu smakuje jak truskawki ze śmietaną). Zdecydowanie nie jest to jednak znana “bawarka” z mlekiem. Wrażenie jest bardzo przyjemne.
Ja przygotowałam aromatyzowanego oolonga pochodzącego z Anxi (Fujian). Zaparzyłam go na oba sposoby. I teraz już wiem, że warto poświęcić tej herbacie więcej czasu niż tylko zaparzenie w kubku. Drugie parzenie (1 minuta, 90 stopni) w Gong-fu Cha miało wspaniały zapach kwiatów i mleka. Według mnie było najlepszym parzeniem. Herbata zaparzona w kubku (90 stopni około 3 minuty), była intensywniejsza i jakby chaotyczna, choć również bardzo smaczna.
Czy dodawać mleko? No cóż, to kwestia gustu każdego z nas. Według mnie, smak jest na tyle ciekawy, że czyni mlecznego oolonga wartym spróbowania “solo”, choćby nawet w wydaniu aromatyzowanym. Bardzo interesująca zapowiedź, tego jak smakuje ta herbata w wydaniu “czystym”.
Źródła: cajchai.com, koneser-herbaty.pl, ratetea.com, worldoftea.org, www.tching.com, teamasters.blogspot.com
Ta herbata znalazła się w poczecie moich ulubionych. Parzyłem ją święcie przekonany, że należy ja wybudzać poczynając od niższych temperatur wody, a następnie ciepłotę zwiększać wraz z wydłużaniem czasu parzenia. Mocny, długo parzony napar w temp. 70-80 stopni doskonale odpręża. Polecam przed snem ;) Susz długo utrzymuje aromat można zalewać więcej niż 3 razy.