Często spotykam się z pytaniem „jaka jest twoja ulubiona herbata?”. Zwykłem na to pytanie odpowiadać, że nie mam ulubionej herbaty, ponieważ pijam wiele różnych herbat, których dobór zależny jest od wielu czynników. Mojego nastroju, sezonu, a nawet pory roku. Mimo, że nie mam zatem jednej konkretnej, ulubionej herbaty, to jednak mogę stworzyć listę kilku, które na mojej półce z herbatą i w moich czarkach goszczą regularnie.
Liczne pytania tego typu skłoniły mnie do małej analizy swojego gustu, bym mógł podzielić się z Wami subiektywnym rankingiem pięciu herbat, które grają „pierwsze skrzypce” w mojej herbacianej codzienności.
5 ulubionych herbat według Rafała Przybyloka
Przede wszystkim podkreślić muszę, że pijam bardzo dużo yerba oraz różnych naparów, które nie są herbatą, te nie zostają tutaj wymienione. Nie jest to także ranking najlepszych herbat czy herbat o najwyższej jakości, ponieważ nie mogę powiedzieć bym na codzień pijał najdroższe herbaty, które wpadną mi w ręce. Staram się mieć zawsze coś wyszukanego i z wysokiej półki, lecz jest to zwykle herbata zarezerwowana na specjalne okazje.
Krótko mówiąc: oto pięć herbat, które towarzyszą mi w jakiś sposób każdego dnia i które zawsze mam w domu.
Herbata Earl Grey
Jest to herbata, której nie trzeba przedstawiać. Każdy zna ten smak i aromat bergamotki. Chyba można powiedzieć nawet, że jest to najbardziej znana herbata aromatyzowana. Oryginalnie stworzona na bazie wysokiej jakości herbaty cejlońskiej z dodatkiem olejku z bergamotek uprawianych na południu Włoch. Jest to kompozycja silnie związana z czasami kolonialnymi w Wielkiej Brytanii. Swoje miejsce w moim domu, Earl Grey ma od lat, można powiedzieć, że lubiłem go od zawsze. Kojarzy mi się z wieczorami, z książkami, z deszczem, jesienią, ale także z wizytami rodziny i przyjaciół. Jest to herbata uniwersalna, którą mogę śmiało zaproponować gościom ceniącym sobie raczej herbaty bardziej „zwykłe”, jak i tym, którzy mają gust nieco bardziej wyszukany.
Herbata czarna Lapsang Souchong
Kolejna pozycja na liście to chińska herbata wędzona. Wszystkich, którzy nie kosztowali uprzedzam, że jest to herbata naprawdę wędzona, nie mająca dymnej nuty czy lekko żywicznego aromatu, lecz wędzona jak się wędzi mięso i ryby. W Chinach jest to wyrób tradycyjny, ale na zachodzie, jest to herbata nietypowa. Kiedyś była niezwykle ceniona i popularna, teraz została zepchnięta między ciekawostki i dziś już mało kto rozpoznaje tę nazwę.
Co ciekawe spore spożycie herbaty Lapsang w moim domu nie tylko wiążę się z tym, że wraz z rodziną lubimy jej smak, ale także używamy jej sporo w kuchni. Może ktoś pomyśleć, że herbaciarz ma skłonności do przesady i herbatę dodawałby do wszystkiego. Ale prawda jest taka, że są potrawy do których dodaję napar Lapsang Souchong, który wzbogaca smak nie tylko aromatem herbaty, ale przede wszystkim bardzo silnym aromatem wędzonki. Polecam zwłaszcza krupnik z dodatkiem tej herbaty.
Herbata czarna Darjeeling
Założone przez Brytyjczyków w północnych Indiach ogrody herbaciane miały być krokiem w stronę uniezależnienia się korony od handlu z Chinami. Okazało się jednak, że herbata czarna produkowana w tych warunkach cechuje się niezwykle ciekawym aromatem i łagodnym naparem. Typowa zaś nuta pestek winogronowych w tej herbacie przeszła wręcz do legendy. Najsłynniejsza jest oczywiście herbata z regionu Darjeeling pochodząca z pierwszych wiosennych zbiorów. Rozsyła się ją po świecie drogą lotniczą co znacznie podnosi jej koszty, lecz zapewnia maksymalnie krótki czas transportu.
Zwróćmy jednak uwagę na to, że nie tylko drogi i pożądany przez herbaciarzy pierwszy zbiór dociera do naszych sklepów są Darjeelingi, które możemy kupić cały rok, są to blendy późniejszych zbiorów, są także zbiory jesienne, niezwykle niedoceniane.
Który napój to ten mój ulubiony?
Trzeba powiedzieć, że sezonowy. Kiedy nie mam dostępu do wiosennego lub jesiennego zwykle kupuję jakąś mieszankę innych zbiorów i przez większość roku pijam właśnie takie blendy. Wiem, że nie jest to legendarna jakość pierwszego zbioru, ale ja zwyczajnie lubię smak herbat z Darjeeling i często do nich wracam.
Herbata Ti Kuan Yin
Ta słynna, niebieska herbata z chin znajduje się na liście wielkiej dziesiątki chińskich herbat jako jedna z najlepszych na świecie. Oczywiście oolongi mogą mieć różną jakość i cenę, także w obrębie jednego gatunku, ponieważ te oryginalne nie są zwykle osiągalne dla naszych kieszeni. Powstaje więc wiele ośrodków produkujących herbatę w danym stylu, używając tych samych technik i tego samego szczepu herbacianego, a nawet dbając o to, by uprawy zlokalizowane były w klimacie jak najbardziej przypominającym oryginalny.
Także Ti Kuan Yin możemy znaleźć z różnych ogrodów, prowincji, a nawet krajów. Łączy je jednak coś, co można nazwać charakterystycznym smakiem tej herbaty. Osobiście bardzo cenię sobie zielone, niskooksydowane oolongi i często próbuję różnych, najczęściej jednak jest to właśnie Żelazna Bogini Miłosierdzia. Co więcej, wraz z żoną przyłapujemy się na tym, że próbując nowego oolonga często porównujemy go właśnie z Ti Kuan Yin. Z całą pewnością jest to jedna z moich ulubionych herbat.
Herbata zielona Sencha
Najpopularniejsza herbata w Japonii jest zarazem jedną z moich ulubionych. Typowy, roślinny, warzywno-trawiasty smak herbat japońskich idący w parze z wyczuwalną aminokwasową słodyczą i maksymalnie eksponowanym umami sprawia, że jest to propozycja nie dla każdego. Mnie herbaty japońskie najbardziej kojarzą się z wiosną i latem. Sięgam chętnie po różne herbaty japońskie, nie tylko po senchę, lecz także po banchę, genmaichę czy nawet gyokuro i tamaryokuchę.
Jednak jeśli zastanowię się nad tym, która z nich wiedzie prym w moim czajniku to okazuje się, że to Sencha Satsuma, której wysoka jakość idzie w parze ze stosunkowo dobrą ceną jest moją zieloną herbatą codzienną. Zwłaszcza w porze letniej, kiedy nie wyobrażam sobie początku dnia bez litra tej herbaty. Wiem, że brzmi to nieprawdopodobnie, ale właśnie tyle jej piję, dzień w dzień.
Zaparzam sobie półlitrowy czajniczek i wypijam go niemal duszkiem, po czym wykonuję drugie parzenie i to „sączę” około godziny zajmując się porankiem. Efekt jest taki, że do swoich zajęć ruszam pobudzony i w dobrym nastroju, mając wypity litr herbaty zielonej. Przeliczając zatem ilość suszu, częstość picia i przyjemność z niego płynącą muszę umieścić herbatę Sencha Satsuma na czele listy moich ulubionych herbat.
Autorem tekstu jest Rafał Przybylok
Fotografia główna: Jadwiga Janowska
1. Pu-erh 6 letni Dongzhai ORGANIC
2. Sencha (kaktusowa)
3. Rooibos
4. Bancha Japan Style ORGANIC
5. Earl Grey